wtorek, 19 listopada 2013

"Co było w kartonie?", czyli o spełnionych marzeniach

ANNYEONG CHINGUS!
Cóż za piękny dzień mamy dzisiaj. Bo w sumie... kto by pomyślał, że kartony - takie szare, niczym się niewyróżniające kartony - mogą sprawić tyle radości?
A w sumie to nie tyle kartony, co raczej ich zawartość.
*le fanfary*
Boże, cóż za słaba jakość...

Pięćdziesiąt takich malutkich "cosiów" dzisiaj zawitało do mojego domu.
Pięćdziesiąt egzemplarzy książki mojego autorstwa.
Pięćdziesiąt twarzy Greya.
Dobra, klawiatura nieco wymyka się spod kontroli.
Zresztą, nie obejrzałam do końca odcinka "Draculi" tylko po to, by podzielić się tymi informacjami. By poprzytulać, obcałować i sprawdzić, jak owa powieść będzie wyglądała na półce. Postawiłam ją obok utworów Cassandry Clare (a, mam z tego satysfakcję!).
Tak poza tym, to książka będzie kosztowała 38 zł, a nie 28, jak podałam wcześniej. Na okładce pojawił się błąd. Mimo tego mam nadzieję, że owa cena Was nie zrazi.



Cóż więcej mogę powiedzieć w tej sytuacji oprócz tego, że życie jest piękne?

***

2 komentarze:

  1. Gratuluję, liczę na egzemplarz z podpisem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja mam już swój egzemplarz "Rulebreakerki" i jestem jej bardzo ciekawa. ;)
    Poza tym: czyżbyś interesowała się kulturą koreańską? Jak miło spotkać kogoś jeszcze o takim zainteresowaniu. ^^

    OdpowiedzUsuń